Twoje Serce Jezu było i jest Najświętsze – to znaczy nieskalane najmniejszym nawet złem. To Serce wyłącznie kochające – bez namiastki nienawiści lub niechęci. Serce zawsze życzliwe i hojne, bez cienia egoizmu i egocentryzmu, pokorne przez prawdę, delikatne i subtelne, a jednocześnie mężne i waleczne, nieskończenie wrażliwe i empatyczne.
Serce bezbrzeżnie uczciwe, nieskażone fałszem i podstępem, zawsze otwarte i dobre dobrocią tak wielką, że aż niewyobrażalną dla zwykłego człowieka. Serce mądre i nieomylne, czułe i nieustannie nastawione na dobro innych, pełne szacunku i gotowe do poświęceń, akceptujące i wspierające. Serce, które nie osądza, ale podnosi, jest ciepłym uśmiechem, pokojem i równowagą. Serce całkowicie oddane, żarliwe w miłości, pełne pasji, gorejące. Przewyższające swą słodyczą wszystkie baśnie i marzenia – po prostu najpiękniejsze.
I to Święte Serce człowiek zdradził, skazał, opluł, odrzucił i zranił.
Świętość do coś nietykalnego, coś co powinno być otoczone chwałą i podziwem, szacunkiem i miłością. Coś tak wielkiego, że wydawałoby się niedostępne, a jest bliskiei zapraszające. Świętość Twego Serca nie doznaje jednak od nas należnej czci, pozostaje nierozpoznana i niezrozumiana, a często spotyka się z prostackim atakiem i agresją.
Rzadko rozmyślamy nad tym, co kryje się w słowach Najświętsze Serce Jezusa. Rzadko chcemy to Serce zaprosić do naszego życia i domu. A przecież wszyscy jesteśmy przepełnieni tęsknotą za poczuciem bezpieczeństwa, za prawdziwą, szczerą, bezinteresowną i głęboką miłością. Za łagodnością, uczciwością i wiernością, za kimś godnym całkowitego zaufania, kto zawsze stoi po naszej stronie chcąc naszego dobra. Pragniemy wsparcia mądrego i nieomylnego doradcy, przyjaciela, mężnego, niezawodnego i potężnego sojusznika. Tęsknimy za światem sprawiedliwym, bez fałszu, obłudy i kłamstwa. Ten idealny świat i doskonała relacja zawarte są właśnie w Twoim otwartym na krzyżu Sercu Jezu. I już teraz, tu na ziemi, możemy czerpać z jego niewyczerpanego skarbca.
Zapraszam Cię Panie do mojego życia i domu, otwieram drzwi, byś mój świat przepełnił tymi wytęsknionymi dobrami, ogarnął Twoim Sercem, a jednocześnie każdego dnia upodobniał moje serce do Twego.
Miłość to ryzyko, wystawienie się na zranienie, odsłonięcie najbardziej bezbronnego miejsca. Dlatego nie każdy chce to ryzyko podjąć, nie każdy ma odwagę kochać, odkryć się, wystawić. Twoje Serce Panie jest zawsze otwarte, nie skrywasz swej miłości, podajesz ją na dłoni, przyznajesz się do niej, z ufnością niemowlęcia oddajesz siebie całego. W tym ofiarowaniu jesteś prostolinijny i szczery, bo po prostu Twoje Serce jest dobre. W czasie ziemskiej wędrówki rozdawałeś siebie jak chleb i pod postacią chleba rozdajesz się nadal
w Eucharystii. Nie postawiłeś barier, nie zatrudniasz ochroniarzy, ani sekretarki do umawiania spotkań, wystawiasz się na zranienie, jesteś dostępny dla każdego. To Ty Jezu wychodzisz z miłością jako pierwszy, pierwszy nią obdarowujesz, to Ty czekasz na odpowiedź.
Stając się człowiekiem podjąłeś ryzyko kochania, z ufnością oddając swą bezbronność w ręce Matki i pod opiekę Józefa. Otworzyłeś Serce dla uczniów, przyjaciół i nieprzyjaciół, dla każdego potrzebującego, dla głodnych prawdy i szukających pasterza. Oddawałeś się wszystkim cały, ogarniałeś miłością nie budując twierdzy obronnej na wypadek gdyby ktoś tę miłość odrzucił.
Człowiek często nie ma odwagi kochać, bo boi się straty, boi się przyznać do miłości, postrzega ją jako słabość. Asekurujemy się, otaczamy murem, a każde zranienie czynimy kolejnym usprawiedliwieniem dla tworzenia wokół siebie wału ochronnego. Zamykamy się ze strachu przed odrzuceniem, śmiesznością, pogardą, brakiem wzajemności. Ciebie Jezu to wszystko spotkało, a jednak nie zamknąłeś Serca. Przeciwnie, trwałeś odsłonięty do tego stopnia, że w końcu pozwoliłeś to Serce przebić. Nie wypłynęła z niego jednak gorycz skrzywdzonej miłości, ale jej owoc - potęga miłosierdzia.
Do św. Faustyny powiedziałeś, że: miłość pragnie tylko jednego – wzajemności. Niestety, mimo, że Twoje Serce jest spełnieniem ludzkich marzeń, że tyle uczyniłeś aby nam je okazać i tyle ofiarowałeś, by nas uszczęśliwić - Twoja miłość bardzo rzadko jest odwzajemniona. Najczęściej spotyka się z obojętnością, czasem z nienawiścią i odrzuceniem. A przecież nie potrzeba wiele by uradować Serce Boga.
Człowiek często obawia się, że kochając Ciebie będzie musiał zrezygnować z własnych upodobań, że zażądasz zbyt wiele, że jest zbyt mały i niegodny, a Ty zbyt wielki, zbyt daleki i nienasycony. Wielu z nas martwi się, że miłości do Ciebie nie odczuwa, że to relacja poza zasięgiem. Twoje Serce Jezu nie wymaga jednak uczuć, bo one są ulotne i zmienne, szczerych emocji nie da się wygenerować na siłę. Miłość, jakiej pragniesz to zaufanie i wierność, to ciągłe powroty i podjęty trud, to oparcie się na Twojej nauce i zawierzenie Twemu prawu, to każdy wykonany w Twoim kierunku krok, obecność i pamięć, to oddany czas. To wreszcie samo pragnienie kochania Ciebie – tak, już ono samo jest dla Twego Serca słodyczą miłości.
Twoja miłość jest cierpliwa. Potrafi czekać. Przyjmuje tyle ile w danym momencie potrafimy dać, bo jest łaskawa i pokorna. Raduje się z każdego małego znaku przychylności, z drgnienia serca, bo we wszystkim pokłada nadzieję. Wytrzyma całe zło, mękę i śmierć, by w końcu objąć i przygarnąć swe ukochane dziecko.
Najdobitniej zamanifestowałeś Jezu żar Twego Serca na Golgocie czyniąc z krzyża znak i pieczęć miłości. Czy ten znak wystarcza mi, aby zrozumieć jak bardzo mnie kochasz?
Autor rozważań Dorota